Dziś burger to coś więcej niż kotlet w zwykłej bułce z keczupem

355a0480-1556544539-24.jpg

Wypad na burgera to zawsze dobry pomysł. Pytanie brzmi – na jakiego i dokąd? Burger burgerowi bowiem nierówny. Dziś nie wystarczy zaserwować pospolitej bułki z kotletem polanym keczupem, aby zadowolić wybredne podniebienia amatorów tego jedzenia.

Każdy, kto zna się na przyrządzaniu burgerów, wie, że muszą być one jak nieznane lądy – z każdym krokiem (kęsem) odsłaniające kolejne swoje walory. Taka filozofia przyświeca twórcom tzw. burgerów premium. Po czym poznać, że kanapka, która ląduje przed nami na stole w restauracji, należy do tego właśnie modnego gatunku?

Zasada, że burger z prawdziwego zdarzenia to coś więcej niż kotlet w bułce z keczupem, nie oznacza oczywiście bylejakości jego kluczowych składników. Wszystko to, co kryje się za zwrotem “coś więcej” ma duże znaczenie, natomiast nie należy zapominać, że burgerożerca zaczyna ocenę od kwintesencji, czyli właśnie mięsnego wkładu. Powiedzenie, że gdy nie ma dobrego mięsa, to nie ma dobrego burgera, jest więc jak najbardziej aktualne. Solidna porcja soczystej 100-procentowej wołowiny to absolutny must have dla wielbicieli burgerów premium.

Pod względem mięsnej zawartości nieźle wypada Maestro, którego mogą znów spróbować goście restauracji McDonald’s. Burgery z tej serii zawierają największą porcję wołowiny ze wszystkich kanapek dostępnych w menu sieci spod znaku Złotych Łuków. Ich wsad został w 100 proc. przygotowany z mięsa wołowego. Gruby plaster wskazuje, że to jeden z tych burgerów, którym możemy naprawdę się najeść.

W burgerach premium mięso o słusznym ciężarze musi być zamknięte w bułce, która stylowo eksponuje zawartość kanapki. W przypadku burgerów z linii Maestro rolę takiej otoczki spełnia lekko słodka i delikatna bułka typu brioche.

Maślany smak i złocistobrązowa skórka to charakterystyczne cechy tej mającej francuskie korzenie bułki. W klasycznej wersji (bez posypki) zjemy ją, zamawiając Maestro Grilled Cheese czy Maestro Grilled Onion, natomiast lekko podrumieniona i posypana sezamem czeka na tych, którzy zdecydują się na ostrą nowość – Maestro Red Hot Chili.

Skoro mowa o wyborze, to właśnie różnorodność jest kolejnym wabikiem, który przyciąga smakoszy burgerów premium. Do tej pory rodzinę Maestro, która co jakiś czas gości w menu McDonald’s, tworzyli bracia: Grilled Cheese i Grilled Onion. Teraz, w ramach kolejnego powrotu kanapek na stoły licznych w całej Polsce restauracji, dołącza do niej nowy członek – Maestro Red Hot Chili.

Poszerzanie menu to wszak sprawdzony sposób, aby zaspokajać różne i często zmienne gusta zjadaczy kanapek w burgerowym wydaniu. Dla tych, którzy uważają, że o jakości burgera w równym stopniu co kotlet z mięsa wołowego decyduje roztopiony kotlet serowy, dobrym połączeniem będzie Maestro Grilled Cheese.

Ci, którzy nie wyobrażają sobie jedzenia burgera bez lekko drażniącego smaku grillowanej cebuli, mogą sięgnąć po Maestro Grilled Onion. Natomiast wszyscy amatorzy pikantnych dań powinni dać szansę debiutantowi, jakim jest Maestro Red Hot Chili.

W ten sposób przechodzimy do kolejnej wizytówki burgerów typu premium – wyrazistych dodatków, które w połączeniu z wołowiną tworzą najróżniejsze kompozycje smakowe. Począwszy od warzyw, poprzez różnorodne gatunki serów, a skończywszy na rozmaitych sosach – w sztuce urozmaicania burgerowego wnętrza panuje ogromna swoboda, przy czym wszystko trzeba robić z głową, a więc umiarem. Burgery Maestro wydają się zachowywać tę równowagę.

Dwa sery, delikatny grillowany camembert oraz nieco ostrzejszy i ciągnący się cheddar topiony, chrupiące plastry bekonu, tradycyjne pikle, a także musztarda amerykańska oraz ketchup. Ten zestaw dodatków sprawi, że Maestro Grilled Cheese przypadnie do gustu konsumentom szukającym w menu przede wszystkim tych burgerów, których naturę najlepiej oddaje przedrostek “cheese” w nazwie.

Jak jeszcze można “podkręcić” smak wołowiny? Tak jak np. w Maestro Grilled Onion, którego flagowym dodatkiem jest złocista grillowana cebulka w towarzystwie bekonu, topionego sera cheddar i pikli. Kompozycję uzupełniają jeszcze sosy: aksamitny Creamy Deluxe dla ceniących łagodniejszą nutkę i pikantny Sriracha dla poszukiwaczy ostrzejszych wrażeń.

Pikantnie to za mało, ma być naprawdę ostro? Jeśli chcemy, by burgery rozpaliły ogień na naszym podniebieniu, to prawdopodobnie te oczekiwania spełni Maestro Red Hot Chili. Posypka chilli i pikantna papryka już lokują go w kategorii “spicy food”, ale to nie koniec. Kolejny odcień ostrości nadają bowiem temu burgerowi dwa sosy: aksamitny jogurtowy oraz piekielnie pomidorowy pikantny. Poza tymi składnikami w środku bułki znajdziemy też rukolę, pikle i topiony ser cheddar.

Duże rozmiary i trzy rodzaje. Takie są burgery premium spod znaku Maestro, które nie tylko wracają do mcdonaldowego menu, ale także wnoszą powiew świeżości w postaci podanego na ostro trzeciego “brata”. W restauracjach McDonald’s można je zamawiać do 21 maja.

Burgery oferowane są osobno lub w zestawie ze słodkimi frytkami z batatów. Niezależnie od rodzaju zamówienia każdy burger Meastro serwowany jest na papierowej tacce i z ozdobną flagą.

Artykuł powstał we współpracy z McDonald’s